• Ogłoszenie:

Sony mdr-ex 85 lp. - test/recenzja/ocena

Testy podzespołów komputerowych

Sony mdr-ex 85 lp. - test/recenzja/ocena

Postprzez Andziorka 04 Lip 2010, 13:09

reklama
Na poprzednie urodziny jako prezent dostałam słuchawki Sony MDR-EX 85 LP, które miały mi służyć jako łącznik pomiędzy mną a moim Iriverem T60. Choć nie miałam wpływu na to jakie słuchawki będą, jednak napiszę po krotce czego od nich oczekiwałam. Przede wszystkim chciałam dobrego dźwięku, który w połączeniu z moim T60 wbije mnie w fotel, ponieważ dołączone do niego słuchawki nie zrobiły na mnie żadnego pozytywnego wrażenia. Ważne dla mnie jest, aby wokal był dobrze słyszalny, ale i nie zagłuszający dźwięków płynących w tle. Słuchawki zapakowane są w bardzo eleganckie etui, w gustownym czarnym kolorze, poręcznym, które można schować w kieszeń. Do słuchawek dołączone są 3 zestawy gumek – małe, średnie i duże. Osobiście używam tych średnich i doskonale komponują mi się z uchem.
EX85 mają oryginalny wygląd, kiedy je pierwszy raz zobaczyłam bałam się, że mogą mi wyskakiwać z ucha. Jednak trzymają się bardzo dobrze oraz są wygodne. Można przesiedzieć, przechodzić czy przeleżeć w nich kilkanaście godzin, a uszy nie bolą, nie odczuwa się żadnego dyskomfortu z powodu ich noszenia.
Kabel jest długi, można trzymać dzięki temu odtwarzacz w kieszeni, bez obawy, że słuchawki co chwilę będą się od niego odpinać przy poruszeniu ciałem. Jednak wadą jest tutaj bardzo plączący i skręcający się kabel. Nie jest to bardzo uciążliwe, ale dla osób zwracających uwagę na szczegóły na pewno będzie. Poniżej przedstawiam zdjęcia:

Image Image Image
Image Image Image

Postanowiłam przetestować słuchawki poprzez odsłuchanie kilku piosenek różnego rodzaju od ostrego grania zwanego metalem, przez gitarowy rock, pop, mieszankę soul, indie i alternatywnej, ambient i reggae. I opisać swoje subiektywne odczucia.

Utwór: Nightwish – Dark Chest of Wonders
Ustawienia: Głośność 13
Odtwarzacz Iriver T60.

Pierwsze co mi się rzuca.. w uszy – to świetnie brzmiąca perkusja, pełna żywiołu, energii, wprost porywa mnie do wymachiwania rękoma, rytmicznego stukania w blat biurka, dając wyobrażenie, że to właśnie ja jestem na scenie i ja zajmuje się perkusją. Swojego stukania oczywiście nie słyszę, świetnie tłumiony dźwięk z zewnątrz, nie przedostający się do mojego ucha, przede wszystkim za sprawą dołączonych do słuchawek gumek.
Gitara równie energiczna i żywiołowa, gdyby moje zamiłowanie do bębnów nie było tak wielkie, zapewne teraz wyobrażałabym sobie, że uderzam w jej struny. Solidnie słyszane dźwięki szarpania strun, głębokie, głośne.
Śpiew bardzo czysty, mam wrażenie, że jest gdzieś blisko, każde słowo wyraźnie dociera do moich uszu i zostawia ciarki na plecach. Tak, Tarja stoi tuż przede mną i dobitnie wyśpiewuje właśnie refren: Fly to a dream, far across the sea all the burdens gone open the chest once more dark chest of wonders seen through the eses..”

Utwór: Ray Wilson – Ever the reason
Ustawienia: Głośność 13
Odtwarzacz: Iriver T60

Tym razem do testowania będzie przyjemna ballada mojego ulubionego wokalisty Ray’a.
Piękne pianino na wstępie, mam uczucie, że to krople deszczu spadają na klawisze i wybijają te piękne, delikatnie nutki. Rozkosz dla mojego ucha, zwłaszcza kiedy do duetu wchodzi gitarowe granie.. A trzeba wiedzieć, że utwór zawierający w sobie dużo gitarowego grania – dźwięk instrumentu jest czysty, dobitny tak samo jak przy Nightwish-u i jednocześnie miękki w solówkach. Wokal Ray’a delikatny i głośny, jednak nie zagłuszający. Wprost szepczący do ucha – „Better be alone It has to be said..”
Warte wspomnienie są tutaj jeszcze bardzo ładnie komponujące się z utworem kobiece chórki. Słychać je bardzo wyraźnie pośród bębnów, fortepianu, gitary i wokalu solisty. Nic ani nikt nikogo/niczego nie zagłusza, a wszystko komponuje się w doskonałą całość.

Utwór: Pink – Funhouse
Ustawienia: Głośność 13
Odtwarzacz: Iriver T60

Teraz czas na trochę pop-u. Na pierwszy ogień dla ucha idą bębny, dobrze słyszalne, choć już nie tak doskonale jak przy Nightwish-u. Jednak melodia jest bardzo przyjemna dla ucha. Głośny śpiew, można rzecz – lekko zagłuszający melodię. Później mamy trochę fortepianu, który jest właśnie słabo słyszalny, gitary nieco lepiej wyłaniają się na pierwszy plan. Utwór emanuje energią i wzbudza pozytywne uczucia. Jako, że jest wesoły, człowiek prawie podskakuje na krzesełku, poruszając do taktu głową i nucąc pod nosem.
W momencie kiedy Pink śpiewa: „I’m gonna burn it down down down I’m gonna burn it down..” odczuwamy to bardzo dobitnie, głos jest mocny i pewny siebie – wie, że nie zniknie pośród wielu instrumentów grających w tle.

Utwór: Florence and The Machine – Drumming song
Ustawienia: Głośność 13
Odtwarzacz: Iriver T60

Muzyka zespołu opisywana jest jako połączenie muzyki soul, indie oraz alternatywnej.
Jak sam tytuł piosenki wskazuje mamy tu dużo czegoś co lubię – czyli bębnów. Przypominają nieco brzmieniem te plemienne bębny. Słychać je bardzo wyraźnie, bez szumów, bez zakłóceń. Chyba o to głównie chodzi w tej piosence. Jednakże nie sposób tutaj nie wspomnieć o wokalu. Współgra doskonale z bębnami, ani wokal, ani instrument nie wydostaje się na pierwszy plan – tworzą doskonały duet. Wszystko jest zaprezentowane bardzo czysto, jak zwykle nie słychać zakłóceń z zewnątrz.
„Louder than simens, louder than bells sweeter than heaven and hotter than hell..” – tak to by wspaniale opisywało dźwięk, który słychać w tymże właśnie utworze dzięki tym słuchawkom.

Utwór: Wabi aka Sabi – Summito
Ustawienia: Głośność 13
Odtwarzacz: Iriver T60

Czas na Ambient. Dźwięk bardzo czysty i delikatny co wprawia mnie w doskonały nastrój. W tle słychać uderzające o brzeg fale, słychać jakby morze było, gdzieś tutaj – w tym małym pokoju, w którym teraz siedzę i piszę. Momentami wysokie góry, schodzące w niskie tony idealnie wpasowujące się w nastrój człowieka słuchającego.
Wspaniały dźwięk grających w tym utworze instrumentów, wszystko tworzy idealną całość, momentami staje się głośniejsze, dobitniejsze, mocniejsze.. a za chwilę.. spokojnie opada w dół. Emocje sięgają zenitu, nie mogę nadziwić się jakością dźwięku, który jest o niebo lepszy niż podczas odsłuchu z wieży czy też z komputera. Słuchawki nadają utworowi świetny klimat.

Utwór: Mesajah – Każdego dnia
Ustawienia: Głośność 13
Odtwarzacz: Iriver T60

Nie mogłam ominąć reggae w tym teście. Cóż mogę napisać – dźwięk nie jest bardzo donośny, głos utrzymuje się pośrodku – nie jest ani za głośno, ani za cicho, chyba w sam raz. Melodia nie zlewa się z wokalem. W tle słychać donośne saksofony, jednak bardzo daleko, a za chwilę nieco bliżej. Reggae chyba najgorzej mi tutaj brzmi, być może to wina moich ustawień playera, być może tak już musi być. Jednak nie jest najgorzej, całkiem przyjemnie słucha się utworu, jednak bez uniesień jak przy powyższych.

Dźwięk, który wypływa spod EX 85 jest genialny. Moim porównaniem tutaj mogą być firmowe słuchawki Irivera i jakieś douszne z Creativa – między nimi a Sony właściwie nie ma porównania. Sony powala je dźwiękiem, jakością, tłumieniem na kolana. Testowałam słuchawki podczas siedzenia w domu, w głośnym szkolnym pomieszczeniu oraz w podróży. Muszę powiedzieć, że już przy głośności podkręconej na 10 niewiele się słyszy, dając do 13-15 nie słyszymy nic. Podróż autobusem czy pociągiem jest niesłyszalna. Żaden warkot silnika, stukot o szyny czy ostre hamowanie – muzyka dobywająca się ze słuchawek tylko i wyłącznie to słyszymy. Słuchawki wygrzewały się sporo, myślę, że trwało to u mnie ok. 80 h, wtedy zaczęły grać jeszcze przyjemniej i bardziej realistycznie.

Podsumowując chciałam napisać, że słuchawki Sony MDR-EX 85 LP są jednymi z najlepszych słuchawek w swoim przedziale cenowym. Naprawdę warto w nie zainwestować, nie warto męczyć się z pchełkami za 50 zł, o marnej jakości dźwięku, niewielu możliwościach. Przerzucając się z tańszych, albo dołączonych do playera słuchawek na pewno odczujecie znaczną różnicę i zadowoli ona Wasze uszy, choćby były to nawet bardzo wymagające uszy. Nazwałam te słuchawki magicznymi, dlaczego? Ponieważ przenoszą mnie na sale koncertowe, na festiwale, do miejsc, o których śpiewają zespoły, pozwalają mi dokładnie poczuć to o czym śpiewają, poznać ludzi, o których opowiadają, a przede wszystkim pozwalają zachłysnąć się muzyką. Tworzą swojego rodzaju Utopię, która rozpoczyna się w momencie włożenia ich w uszy i odpaleniu playera. I’m lovin it.

Plusy:
- wygodne dla ucha
- naturalność i bardzo dobra jakość dźwięku
- świetnie tłumią dźwięki dochodzące z zewnątrz
- długi kabel
- 3 rodzaje gumek w zestawie, na każdy rodzaj ucha
- ładny design

Minusy:
- plączący się kabel

Pochwały przyznane za posta: 6
Awatar użytkownika
Andziorka
~user
 
Posty: 584
Dołączenie: 07 Wrz 2009, 22:01
Pochwały: 71



Powróć do Testy sprzętu

Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 3 gości