Wchodzi student na egzamin, skacowany, wszystko mu jedno...
Pierwsze pytanie - student nic.
Drugie pytanie - zero reakcji.
I tak samo trzecie, więc Pan Profesor mówi:
-Proszę indeks, stawiam Panu 2.0.
Student nagle się ożywił:
-Panie Profesorze ale ja mam taką propozycję; ja pokażę Panu sztuczkę i jak się spodoba to mam 3.0, ok?
Prof zaintrygowany propozycją łaskawie wyraża zgodę.
Studenciak idzie prosto przed siebie, wchodzi na ścianę, przechodzi po niej, po suficie, kolejna ściana, schodzi a podłogę i staje przed biurkiem. Prof maksymalnie zaskoczony:
-Dawaj Pan indeks! Ma Pan to 3.0!
Student na to:
-Mam lepszą sztuczkę, się spodoba stawia Pan 4.0, ok?
-Pokazuj Pan!
Student bierze rozbieg i pach za okno, zaczyna latać, beczki robić, korkociągi i inne powietrzne akrobacje. Po popisach wraca przed biurko. Prof zielony z podniety.
-Dawaj Pan indeks! Ma Pan to 4.0!
-Ale Profesorze! Ja mam taką sztuczkę, że mi Pan 5.0 postawi...
Prof nie daje rady.
-Jaką Panie?! Jaką?!
-Obsikam Pana i to będą najlepsze francuskie perfumy.
-Dawaj Pan!
Student wchodzi na biurko, wyciąga siura i dalej po marynarce, po spodniach, na włosy, twarz i ogólnie nie zostawia suchej nitki, Kończy, zasuwa, schodzi.
Prof zaczyna się obwąchiwać po całości i w pewnym momencie stwierdza:
-Panie ale to są zwykłe szczyny!!!
Student na to podając mu indeks:
-To ja poproszę 4.0.
Przy skrzyżowaniu siedzi na koniu Strażnik Miejski.
Z naprzeciwka w jego kierunku jedzie na rowerku mały chłopiec.
Strażnik woła go do siebie.
- E, mały chodź no tu.
Chłopczyk podjeżdza, a strażnik pyta:
- Święty Mikołaj przyniósł ci ten rower?
- Tak.- Odpowiada chłopczyk.
- To napisz mu, żeby w tym roku przyniósł ci lampkę do tego roweru. I zadowolony z siebie ukarał młodego mandatem za 50 złotych.
- A pan to od Mikołaja dostał tego konika? - pyta dziecko.
- Tak. - Odpowiada Strażnik Miejski.
- To niech pan napisze Mikołajowi w tym roku, żeby ch*** montował
konikowi między nogami, a nie na grzbiecie!
Listonosz odchodzi na emeryturę. Mieszkańcy jego
rewiru postanowili go pożegnać, każdy na swój własny pomysł. Przychodzi do
pierwszego domu, a tam otwiera facet, który bierze listy i wręcza mu czek na
200zł.
W drugim domu dostaje pudełko kubańskich cygar.
W trzecim butelkę dobrej whisky.
Przychodzi do czwartego, otwiera mu odziana skąpo,
ponętna blondynka.
Patrzy na niego kocim wzrokiem i zaciąga do sypialni.
Jeden, dwa... pięć orgazmów. Po wszystkim kobieta przygotowuje mu
wspaniałe danie. Na sam koniec podaje mu kawę i banknot dziesięciozłotowy.
Facet z lekka zblazowany drapie się po głowie.
-To co pani dla mnie zrobiła było wspaniałe, ale po
co mi te dziesięć złotych?
- Zastanawiałam się co Panu dać w związku z odejściem na emeryturę.
W końcu mąż mi doradził:
Pier*** go - daj mu dychę! -A posiłek to już sama wymyśliłam...
Starsze małżeństwo pojechało na wycieczkę do Chicago. Na miejscu mąż orientuje się, że w torbie nie ma mapy, więc zwraca się do żony:
-E Halina gdzie kur** schowałaś mapy?
-Nie brałam żadnych map.
-Jak to kur** nie, przecież ci kur** mówiłem, że kur** masz spakować mapy. Teraz się kur** tutaj nie odnajdziemy.
W tym samym momencie do pary podchodzi jeden z mieszkańców i pyta:
-Państwo z Polski tak?
-Tak, a jak pan się zorientował?-pyta mąż.
-No, po tej ku**ie.- odpowiada przechodzień.
Mąż odwraca się do żony i mówi:
-Halina! Ciebie to już, kur**, nawet w Chicago znają.