Sprawa wygląda następująco - niecaly miesiąc temu wziąłem Livebox'a z TP na próbę, bo modem nie wyrabiał, a opcja z TV też była ciekawa. Niestety, zbyt duża odległość PC od TV skutecznie uniemożliwiła mi korzystanie z tego cudu natury. Mój "przedstawiciel" pojechal do TP aby oddać to dziadostwo, no i parafować umowę na sam internet - stało się jednak inaczej - pani z TP ma chyba problemy z rozumieniem słowa słuchanego, gdyż podsunęła do podpisania umowę o zerwaniu wszystkich świadczeń (bardzo ciekawe, jeden podpis i nie ma niczego, internet, tv i nic, dobrze, że telefonu nie odłączyli...) no i taka sytuacja nastąpiła. Gdy zorientowałem się co i jak chciałem powrócić do TP na atrakcyjniejszych warunkach, no bo poszlo to wszystko do przodu i zamiast płacić 60 zł za 1mb/s mógłbym gdzieś mieć 6mb/s w tej cenie, jednak... z mojego gapiostwa skutecznie ktoś skorzystał, gdyż przywłaszczył sobie port, a nie ma innego wolnego. Co robić w takiej sytuacji? TPSA każe "czekać", przez 30 dni mam internet bezprzewodowy od nich, jednak za tydzień muszę go oddać... Każe też zapłacić
SIEDEMDZIESIĄT złoty za aktywacje (czyli pewnie jakby sie dalo troche gotówki to i port by się znalazł...) oraz jakieś tam rachunki - czy to nie jest nienormalne? Pomóżcie, bo naprawdę jestem bezradny...