Skanera nie mam
Ale przepisałem tekst z tej strony
Oto on
Teraz przemówił Glizdogon. Miał roztrzęsiony głos, znać było, że odchodzi od zmysłów ze strachu. Podniósł różdżkę, zamknął oczy i wyrecytował w ciemność:
-Kości ojca, dana nieświadomie, odnów swego syna!
Powierzchnia grobu u stóp Harry'ego pękła. Przerażony patrzył, jak ze szczeliny wzbija się w powietrze smuga pyłu i wpada łagodnie do kotła. Diamentowa powierzchnia płyty zawrzała i zasyczała, wystrzliły iskry, a eliksir zrobił się jadowicie niebieski.
Glizdogon zaczął skamleć. Wyciągnął długi, cienki, srebrzysty nóz. Głos mu się załamywał w przerażliwym szlochu.
-Ciało... sługi... dane z ochotą... ożyw... swego pana.
Wyciągnął przed siebie prawą rękę - rękę z brakującym palcem. Zacisnął mocno palce lewej ręki na rękojeści noża i uniósł ją.
Harry zrozymiał, co Glizdogon ma zamiar zrobić na sekundę przed tym, gdy to się stało - zacisnął mocno powieki, ale nie mógł usłyszeć krzyku, który rozdarł noc, krzyku, który przeszył mu ciało, jakby i on otrzymał cios nożem. Usłyszał, jak coś upada na ziemię, w uszach brzmiał mu chrapliwy oddech Glizdogona, a potem dobiegł go ohydny plusk, jakby coś wpadło do kotła. Nie mógł się zmusić do otwarcia oczu... ale eliksir zapłonął czerwienią, która przeniknęła przez jego zapadnięte powieki...
Glizdogon dyszał i jęczał w agoni. Harry zdał sobie sprawę z tego, że sługa Voldemorta stoi przed nim dopiero wtedy, gdy poczuł jego udręczony oddech na twarzy.
- K-krwi wroga... odebrana siłą... wskrześ swego przeciwnika.
I zrobiłem zdjęcie tej strony
Oto one
Autor postu otrzymał pochwałę