
Dziś rano wszedłem na Ventrilo i mnie nie było słychać, zrobiłem więc tak, że na jednym VT mam zmutowany głos, a na drugim dźwięk żeby słyszeć kiedy zadziała. Próbowałem wiele rzeczy w sterownikach, jednak nic nie działało do czasu, kiedy przypadkowo nie ruszyłem kablem. W słuchawkach rozległ się kilku sekundowy, dziwny dźwięk jakby lanie wody do zlewu. W zależności od wysokości podrzucenia ta sytuacja była dłuższa. Pomyślałem że w drugiej karcie dźwiękowej (creative sb audigy se) będzie git, ale nadal to samo! Może mniej uciążliwy dźwięk, jakby rzucanie naboi o ziemie, ale co jakiś czas przestaje działać mikrofon i muszę potrząsnąć kabel żeby było git. No więc tu nasuwa się moje pytanie - czy warto oddać te słuchawki na gwarancje, czy jest na to jakiś domowy sposób? I czy to wina komputera/kabla/mikrofonu?