
Usmiejecie sie pewnie no ale napisze.
Otoz ktoregos razu nie wiadomo skad w moim mieszkaniu pojawila sie mysz. Budze sie rano (sypialnia) i patrze a cos sie na mnie gapi zza szafy. Nie wierzylem - MYSZ! Wstalem, chwycilem za kapcia i zaczalem ja ganiac po sypialni ale bestia na tyle szybka, ze nie moglem jej dorwac. Pojechalem do skepu, kupilem pulapki na myszy, porozstawialem i dwa dni pozniej (nie wiem co jej tyle czasu zajelo) dala sie zlapac.
W sypialni mam drugi komputer, taki slabiutki duronik 800. Niby maly procek ale tego komputera uzywalem jedynie jako telewizora w sypialni (z dodatkowym podlaczeniem do internetu) lub jako radio. Ktoregos dnia chce wieczorkiem wlaczyc sobie TV w sypialni (toc w salonie spac nie bede) a komputer cisza... slysze, ze ruszyl dysk, wiatraki chodza ale ekran czarny. Nic nie pika - ze jakis blad na plycie itp. wiec chwycilem za wkretak i dawaj rozbrajac skrzynke. No i tragedia... Dowiedzialem sie gdzie skitrala sie ta mysz. Z tylu w obudowie nie mialem kilku sledzi (no bo kto sie tym przejmuje) i musiala tam wlezc. Chyba sie ssikala kilka razy bo taka dziwna plama byla na kurzu w obudowie no i trza bylo odkurzaczem bobki wyssac

Jakies sugestie?
Mam nadzieje, ze moja przygoda z wredna, jedzowata mysza nie rozbawila was az tak bardzo, ze nie bedziecie w stanie odpisac
